sobota, 16 czerwca 2018

Rozdział ósmy

Tężeję. Wydaje mi się, że każdy mięsień w moim organizmie się napiął i to niezależnie od mojej woli. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. W słowach Nono kryje się obietnica, ale i... przestroga? Gdyby nie to, że moje włosy są przemoczone, najpewniej stanęłyby dęba. 
– Chyba śnię. Chcecie coś mi powiedzieć, zamiast ciągnąć mnie za język, jak do tej pory? – mówię, nie wiedząc, czy mam przyjąć ugodową, czy raczej wojowniczą postawę. Łatwiej było być zirytowaną, bo to bezpieczne i stabilne. Jak powinna się zachować, skoro czekają na mnie jakieś tajemnicze informacje?
– Nie, nie śnisz. Ale Nono i tak się pospieszył. – Haru macha ręką z lekceważeniem. – Po pierwsze: Zazza. Po drugie: wyjaśnienia. Trzeba szanować rangi. Idę po nią. – Po tym komunikacie opuszcza pokój.
Ja natomiast nadal stoję bezradnie, nie wiedząc, co właściwie mam ze sobą zrobić. 
– Możesz się przebrać – sugeruje mój współlokator. – Ubrudzisz całą podłogę tą skapującą wodą. 
Momentalnie moje oczy się zwężają, a jadowity wzrok wędruje na chłopaka. 
– Serio? – Zaciskam pięści.  – Serio? Akurat TOBIE to przeszkadza? – Jedną dłonią wskazuję na błoto na podłodze. Czuję, że narasta we mnie furia.
Nono zagryza wargi, ewidentnie tłumiąc uśmiech, a do mnie w końcu dociera, że żartował.
– Ha ha, bardzo śmieszne. – Krzywię się. 
Mimo jego wątpliwego poczucia humoru, sugestia jest dobra. Zaczynam trochę marznąć, więc podchodzę do drzwi i przekręcam w nich zamek. Nakazuję również Nono się odwrócić, co on traktuje raczej mało dosłownie, kładąc się i przykrywając twarz poduszką. 
– I nie podglądaj! – ostrzegam, wyciągając z szafki suche ubrania. Nono nie odpowiada, a jak powszechnie wiadomo, brak odpowiedzi jest odpowiedzią twierdzącą. Przebieram się szybko, z lekkim zawahaniem przed przebraniem bielizny, a mokre ubrania rozwieszam na parapecie. W chwili, gdy kończę, rozlega się szarpnięcie za klamkę.
– Ej, trochę ogłady! Wyszedłem na chwilę a wy już tam jakieś seksy odczyniacie! – woła Haru zza drzwi, a następnie da się słyszeć stłumiony głos Zazzy, najpewniej upominającej go. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, gdyż dźwięk dociera do mnie zniekształcony.
– Mogę już patrzeć? – pyta współlokator spod poduszki. Całkowicie sobie o nim zapomniałam!
– Tak, jasne! – rzucam przez ramię, otwierając drzwi przed gośćmi. 
Pierwsza do pokoju wchodzi dziewczyna, od razu wdeptując w plamę błota. Jej brwi wędrują ku sobie, gdy obrzuca pokój spojrzeniem. Nawet nie chce mi się tłumaczyć, dlaczego dopuściłam do powstania tego pseudo-SPA. Za nią Haru próbuje wejść razem z odpalonym papierosem, na co reaguję błyskawicznie, przechwytując niedopałek i wrzucając w kałużę na podłodze. 
– To sypialnia, nie wędzarnia – warczę, co on zbywa przewróceniem oczami. 
Zazza stara się ominąć brud i dotrzeć do stołu, gdzie z gracją kota wsuwa się na blat, blondyn tymczasem zajmuje jedno z krzeseł. W tym samym czasie ja podnoszę z ziemi i wynoszę niedopałek do popielniczki na korytarzu, a gdy wracam, po krótkim ocenieniu sytuacji, dochodzę do wniosku, że aby widzieć wszystkich rozmówców, muszę usiąść obok Nono, na jego łóżku.
Widzę, że Haru już chce skomentować to, co robię, ale dziewczyna nie pozwala mu nawet się odezwać.
– Ten tu człowiek w dziwnym kapelusiku – mówi, wskazując na blondyna palcem – twierdzi, że czas na wyjaśnienia. Podobno Bri już się zasadza, a to zły znak. Od czego by tu zacząć? – Zastanawia się, a Nono odchrząkuje.
– Może ja zacznę. Ostatecznie jestem odpowiedzialny za tę całą sytuację. – Bierze głęboki oddech. – To było bardzo dawno temu. W czasach, określanych przez katolików Dniem Upadku... Choć od dawien dawna Księga Henocha nie jest już załączana do Biblii... – Przeciera twarz dłońmi. – Swoją drogą straszna szmira i kupa bredni. Ale do rzeczy. Słyszałaś kiedyś o Upadłych Aniołach? – Kieruje to pytanie do mnie.
– Lucyfer, bunt, strącenie, jakieś demony... – odpowiadam, mając wrażenie, że wiem, do czego zmierza. I zdecydowanie ma jakiś uraz mózgu.
– Plus minus – odpowiada mi Haru. – Tyle, że Nono ma rację, tam są same głupoty i szczerze powiedziawszy to Henoch przeniósł jedynie informacje o imionach w miarę poprawnie. Podkreślam: w miarę. 
– Tak czy inaczej, chodzi o to, że tamtego dnia istoty z innego wymiaru pojawiły się tu, w krainie śmiertelnych – kontynuuje współlokator. – I tkwią tu do dzisiaj. 
Nie umiem opanować drwiącego uśmieszku, wkradającego się na moje usta. Patrzę na Zazzę, by upewnić się, że Nono mówi od rzeczy, ale jej mina jest śmiertelnie poważna. 
– No dobrze. – Również opanowuję rozbawienie. – I jak to się ma do całej waszej paczki, a co więcej: do mnie?
– Nono zaczął zbyt ogólnie. – Ciemnowłosa zakłada nogę na nogę. – Upadek Upadkiem, a ważniejsze, co było wcześniej. Otóż już wtedy były Niebiosa i Piekła.
– Piekło – poprawiam ją automatycznie. – Tak się odmienia ten wyraz w mianowniku.
– Mylisz się. – Haru uśmiecha się szeroko. – To Piekła. Tak na to mówimy.
– Mogę kontynuować? – Wzdycha Zazza. – Dawno o tym nie opowiadałam i chciałabym się skupić.
Blondyn wykonuje gest, jakby zasuwał suwak na ustach.
– To był zamysł Najwyższego. Początkowo istniały tylko Anioły, tylko nie każda dusza była dobra. Przydałoby się miejsce, do którego docieraliby ci, których nie powinno być w Niebiosach. Wiesz, coś jak więzienie. I wtedy Najwyższe wpadło na pomysł, żeby stworzyć Piekła. Gabriel rozesłała wici wśród Aniołów, czy ktoś byłby chętny do „zaludnienia” nowego wymiaru i opieki nad nim. Niby całkiem sensowna propozycja, w Niebiosach niewiele się działo. Był jednak haczyk. Da się zejść z Niebios do Piekieł, tylko to droga bez powrotu. – Zazza robi krótką pauzę, przypatrując się mi. 
– Nadążam – mówię cicho, a ona kontynuuje.
– Gdy okazało się, że bilet jest w jedną stronę, nie było chętnych, ale ostatecznie wyszło tak, że jako ktoś się nie podobał Najwyższemu, to po prostu był tam zsyłany i zostawał Demonem. 
– Nie każdy był zesłany. – Nono unosi palec w górę. – Niektórzy poszli dobrowolnie, nie zapominajmy o tym. 
Dziewczyna natychmiast wraca do monologu. Jak na mój gust nieco zbyt szybko.
– Tak, czy inaczej powstała nowa rasa w nowym wymiarze, a dusze zmarłych trafiały w zależności od zasług to tu, to tam. To tak w kwestii wyjaśnienia konkretów. I żeby udowodnić, że Demony niekoniecznie muszą być „złe”. – Zazza patrzy teraz na mojego współlokatora. – Teraz twoja część, mnie przy tym nie było.
Jakby ktokolwiek z nich mógł być. Podejrzewałam, że są dziwni, a teraz mam wrażenie, że to jakaś chora sekta. Choć teoria chorób psychicznych nadal jest na tapecie. Nono nabiera w płuca powietrza.
– Teraz może opowiem coś o Gabriel. Była najsilniejszym Aniołem. Siłę Anioła określa się ilością energii, jaką sobą prezentuje, a można ją zwiększać przez przebywanie obok Najwyższego. Gabriel była jego prawą ręką, niektórzy mówili, że udało jej się pozyskać tyle siły, że jeszcze kilkaset lat i wysączyłaby wszystko z Najwyższego. Takie niedopatrzenie konstrukcyjne. – Uśmiecha się do mnie. – No ale Gabriel była, hm... Jakby to określić?
– Suką – podpowiada Haru. – Regularną, pełnowymiarową suką.
– Ciężko się nie zgodzić. – Nono kiwa głową. – Im była silniejsza, tym mniej własnych obowiązków wykonywała, a polecania od Najwyższego przychodziły coraz bardziej zmodyfikowane pod jej widzimisię. Nie będę wnikał w szczegóły, ale pewnego dnia stwierdziła, że mamy słuchać również jej zarządzeń, bo jest już na równi z Najwyższym. I wtedy Szef się wściekł, mówiąc zwięźle. Postanowił, że czas ukrócić jej zachowanie, a Gabriel było to nie w smak, próbowała wszcząć bunt wśród Aniołów, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Najwyższe...
Znów nie wytrzymałam. Ta ich gramatyka mnie boli.
– Najwyższy. Bóg to Najwyższy, jeśli już chcecie używać tego określenia. – Przecieram twarz dłońmi.
– A właśnie, że Najwyższe. – Haru bawi się zapalniczką, odpalając ją i gasząc na zmianę. – Ten „Bóg” nie ma płci, bo nie ma ciała, a jako jedyny w swoim gatunku nie może mieć dymorfizmu płciowego, pani gramatyczko.
Kto by się spodziewał, że piegaty blondynek zna takie wyrażenia jak „dymorfizm płciowy”?
– Dobra, nic nie mówię. – Poddaję się. – I co z tą nieposłuszną Gabriel i postanowieniem Najwyższego?
– Jak wielu przed nią miała być zesłana do Piekieł i tam już funkcjonować. – Nono wzrusza ramionami. – Zostałem wezwany, by otworzyć Portal, ale ona miała zbyt dużo siły. Gdy ją strącaliśmy, chwyciła za jego brzeg, robiąc wyrwę pomiędzy dwoma wymiarami, zatem otworzyła przejście do Krainy Śmiertelnych. Kolejne niedopatrzenie Najwyższego. – Wzdycha. – No i nas wciągnęło tutaj. – Po pauzie, jaka nastąpiła po jego wypowiedzi, stwierdzam, że skończył swoją część opowieści.
– Czyli jesteście Aniołami? – Pytam sceptycznie. – W to nie uwierzę. Poza tym, moi drodzy, jestem Ateistką. Nie ze mną takie numery! – Uśmiecham się z przekonaniem, że to na pewno dalszy ciąg „chrztu bojowego narybku”. 
– I tak, i nie. – Zazza przygryza policzek, wbijając spojrzenie w sufit.  W końcu się odzywa. – Każdy Demon był kiedyś Aniołem, a Upadek spowodował degradację faktycznych Aniołów i nobilitację Demonów. Jesteśmy czymś pomiędzy.
– Denioły albo Amony! – Dowcipkuje Haru. 
– Amony – powtarzam za nim, kiwając głową. – Albo grupka żartownisiów. – Krzyżuję ręce na piersiach.
– Czemu mielibyśmy wymyślać tak zagmatwaną historię w ramach żartu? – Nono podnosi się z łóżka, grzebiąc po kieszeni. Spodziewam się, że wyciągnie papierosy, ale zaskakuje mnie, wyjmując paczkę gum do żucia. – Chce ktoś? – pyta, obrzucając spojrzeniem zebranych.
Wszyscy zgodnie odmawiamy, co on kwituje wzruszeniem ramion. Sam wsuwa sobie do ust miętowy słodycz. 
– Na prawdę mam wam w to wszystko uwierzyć? – dopytuję. Mają mnie za idiotkę. Jak nic.
– To znacznie ułatwiłoby nam wytłumaczenie, czego chce od ciebie Bri. – Haru unosi jedną brew.
– Całość waszej opowieści wykłada się na jednym, maleńkim szczególe – mówię wolno, wyraźnie akcentując liczebnik. – Tego nie da się udowodnić. W żaden sposób.
Nono wymija plamę błota. Ewidentnie zmierza ku drzwiom, a tymczasem blondyn mówi cicho:
– Inon.
Nie umiem wyjaśnić logicznie tego, co dzieje się z moim współlokatorem. Ciężko to nawet opisać. Drży, jak ekran telewizora, gdy pojawiają się zakłócenia, tyle, że wszystko to ma złoty odcień. Przechodzi przez niego kilka pasków, potem rozbłyska na ułamek sekundy, przygasa i nieznacznie się rozdwaja, jakbym patrząc na niego robiła zeza. Potem wszystko wraca do normy, a Nono z wyrazem wściekłości na twarzy podchodzi do Haru. Chwyta go za koszulkę, podnosząc z krzesła. Słyszę dźwięk rozdzieranego materiału, a mój współlokator cedzi wprost w twarz blondyna.
– Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób. – Wypuszcza tkaninę z dłoni, a piegus opada na krzesełko. Wyraz ironicznego rozbawienia nie spłynął z jego ust nawet na sekundę.
Zazza uderza dłonią w tył głowy Haru, aż jego melonik spada. Ląduje na podłodze, wciągając w siebie błotnistą wodę. A ja... A ja nie wiem, co się dzieje.
– Masz swój dowód – burczy Nono, nadal gniewnie spoglądając na chłopaka. 
Dlaczego znosimy tego kretyna? – Moją czaszkę atakują gniewne myśli współlokatora.
Idź zapalić – Zazza brzmi znacznie łagodniej, choć też wyczuwam u niej niezadowolenie.
– Julio, czemu jesteś taka blada? – Do mnie zwraca się już normalnie. – Julio? 
Wracam do świadomości. Serce mi łomocze, czuję, że na czole zbierają się krople potu. Zaciśnięte dłonie wbijają paznokcie w skórę, więc je rozluźniam. Oddycham ciężko, a pod powiekami zbierają mi się łzy. 
– Hej. – Nono podchodzi do mnie i kuca naprzeciw mnie. 
Wszystko dobrze? 
Przesyłanie myśli nie jest tym, co pomoże mi wyjść z szoku. Brunet kładzie dłonie na moich ramionach, a ja zdaję się nawet go nie widzieć. Oczy mnie nie słuchają, po policzkach zaczynają cieknąć łzy. Zaczynam drżeć.
– Julio... – Delikatnie potrząsa mną. – Julio!
Gwałtownie nabieram powietrza w płuca. Wzrok wbijam w bladoniebieskie oczy Nono.
– Nie sądziłam, że to powiem, ale muszę się napić – mówię w końcu, a mój mózg bombardują setki myśli i pytań.
– Przyniosę coś. – Zazza zeskakuje ze stołu, opuszczając pokój. W jej ślady idzie Haru, wciąż uśmiechnięty. W przeciwieństwie do dziewczyny, on wydaje się ani odrobinę mną nie przejmować.
Gdy drzwi za nimi się zamykają, w pokoju rozchodzi się pogłos traśnięcia, by umrzeć, zostawiając miejsce piszczącej ciszy.
Nono odchrząkuje.
– Przepraszam – mówi cicho, patrząc w podłogę. – Haru nie powinien... Ja nie mogę... – Nie kończy zdań. Wygląda na zawstydzonego.
– Co się z tobą stało? – Mój głos oscyluje gdzieś na granicy słyszalności..
– Pozostałość po mojej... Hm... funkcji. Powiedzenie mojego imienia powodowało otwarcie Portalu, teraz już nie mogę go otworzyć, ale moja energia próbuje to zrobić... – Unosi wzrok. Znów patrzymy sobie w oczy. 
Z jednej dziurki jego nosa zaczyna wypływać krew. Obserwuję bez emocji, jak spływa coraz niżej, by w końcu kapnąć na tę cholerną, ubłoconą, zalaną wodą podłogę. Dopiero, gdy kolejna podąża jej śladem, mówię matowo:
– Krwawisz. – Zamierzam wstać i podać chłopakowi chusteczkę, ale jest szybszy. 
– Efekt uboczny. – Wstaje, po czym ociera krew. – Ludzkie ciała nie są przystosowane do takich rzeczy. 
Nadal nie mogę się skupić. Podrywam się z łóżka.
– Posprzątam – oznajmiam, nienaturalnie radosnym tonem.
Nono nie próbuje odciągnąć mnie od tego pomysłu. Siada na krzesełku, podnosząc nogi, spokojnie sobie krwawiąc, podczas gdy ja ścieram mopem najpierw większe plamy, a potem idę wymienić wodę, by zetrzeć te mniejsze. Gdy kursuję trzeci raz pomiędzy łazienką a pokojem, na schodach widzę Zazzę. Nie towarzyszy jej Haru, ma za to dwie reklamówki wypełnione piwami. Uśmiecha się do mnie blado, a mnie uderza to, jak spojrzenie jej oczu jest... Stare. Mam wrażenie, widziała już wszystko, świat jej nie zaskakuje. Jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej?
– Sprzątanko? – zagaduje, choć jej głos jest niepewny. Bada, czy już otrząsnęłam się z szoku.
– Tak, zaczął mnie drażnić ten chlewik. – Uśmiecham się blado. – I Nono ma krwotok  – dodaję. Chyba powinnam bardziej przejmować się krwawieniem współlokatora, a mniej błotem na podłodze. Gdzieś podskórnie czuję jednak, że takie coś nie może mu zaszkodzić. Że nie mam się czym przejmować.
– A, no tak. Powiedzieli przecież jego imię. – Dziewczyna stawia jedną reklamówkę na podłodze.
Idę w jej ślady, odstawiając wiadro. Mopa opieram o ścianę, tuż obok drzwi mojego pokoju. Zazza wyciąga papierosa, odpala go, a po chwili z jej ust wydobywa się kłęb dymu. Patrzę bezmyślnie, jak rozchodzi się on w powietrzu, nawet się nie złoszcząc. 
– Zazza... Skoro to prawda, to co mówiliście... – Urywam. Nie do końca wiem jak sformułować to, co chcę powiedzieć.
– To jest prawda. – Kiwa głową. Czerwone pasemka rozsypują się pomiędzy ciemnymi włosami.
– Mówiłaś o tym, że demony zostały „nobilitowane”. Czy ktoś z was jest... – poprawiam się szybko. – ...był demonem?
Dziewczyna wypuszcza z płuc ogromną, gęstą chmurę dymu, która otacza mnie, wciska się do nosa i oczu. Na jej ustach pojawia się cień uśmiechu. 
– Tak. Ja.


Dzień Upadku

– Najwyższe twierdzi, że pora na ciebie, Gabriel. –  Inon wykazywał się nie lada opanowaniem. – Dostałem sygnał, Azazel już czeka na ciebie.
– Na prawdę? Nic nie wiem na ten temat, Najwyższe by mnie uświadomiło.
– Najwyższe nie chce cię w Niebiosach. 
– I przekazało to akurat tobie? – Słowa okraszone były sporą dawką ironii. 
– Uświadamiam cię ja. Nie zmuszaj mnie, żebym wzywał pomoc. – Inon miał tu na myśli grupę Aniołów, pełniącą rolę strażników porządku. Kasta ta miała sporo energii, nawet Gabriel nie poradziłaby sobie z całym ich zastępem.
– To bzdura. Pójdę z tobą. Najwyższe zainterweniuje. – Zgodziła się, można było wyczuć, że jej pewność siebie została nieco zachwiana. Nadal się jednak nie bała. 
Ruszyli w miejsce, w którym nie powinno być ani jednego Anioła. Zsyłanie do Piekieł miało zawsze odbywać się bez świadków: nieświadomość potęguje strach. Jedynie najwyżsi rangą mogli oglądać portal i korzystać z możliwości przekazania informacji przez niego. I tyko przyszłe Demony mogły przez niego przejść.
– Wezwij imię. – Polecił Anioł, kiedy znaleźli się w odosobnionym miejscu. – Nie będzie tak strasznie, Gabriel. Azazel przecież zrobiła tam Kręgi. Jeśli się wykażesz na pewno przydzieli ci jeden z nich... – Próbował dodać jej otuchy.
– Najwyższe tylko mnie sprawdza. Ale co mi tam, będę posłuszna.
Nie zauważyli, że ciekawski Harut ich obserwuje. Pomniejszy Anioł nie miał swojej funkcji, więc nie wypełniał żadnych zadań. Kiedy doszły go pogłoski o rychłym strąceniu Gabriel, uznał, że chce przy tym być i zobaczyć, czego tak bardzo starają się uniknąć. Może i on zgłosiłby się na ochotnika jak Azazel i w Piekłach odnalazł swoje miejsce?
– Inon. – Anielica spotęgowała własną energią te słowa. Najwyższe musiało to usłyszeć i na pewno pojawi się, by powstrzymać przejście przez portal.
Inon zalśnił złotym blaskiem; jego energia rozbłysła, a w jej środku zaczęły prześwitywać Piekła. Gabriel zaczęła zanurzać się w Szczelinie Międzywymiarowej, już dostrzegając delegację czekającą na nią po drugiej stronie. Azazel, Abaddon i jego sługus,  Moloch, mieli się nią zaopiekować. A Najwyższe nie reagowało. Gabriel czuła, jak portal ją wciąga, a to nie mogło się stać! Wygenerowała energię, którą uczepiła się krańca Szczeliny. W Niebiosach i Piekłach rozległ się się głośny zgrzyt, gdy Portal rozrywał się pomiędzy wymiarami. Wyrwa, która powstała miała ogromną siłę wsysającą. Wszyscy, którzy znajdowali się obok Szczeliny walczyli, by nie wciągnęła ich w nieznany wymiar; Azazel próbowała ochronić Abaddona i Molocha, ale na nic się to zdało. Wszyscy obecni przy zsyłaniu Gabriel zniknęli w zamykającej się Szczelinie, lecąc w dół w nieznanym, niezbadanym przez żadnego Anioła czy Demona wymiarze śmiertelników.



– Co to za pogaduchy? – Głos Bri sprawia, że przez plecy przebiega mi dreszcz. Nie słyszałam, jak wspinała się po schodach najprawdopodobniej przez grającą głośno na końcu korytarza muzykę.–
– Bri. – Zazza uśmiechnęła się szeroko. – Co za niespodzianka! Gdzie się zapodziałaś? Szukaliśmy cię! – papla jak najęta. – Wiesz, Julia zmieniła temat imprezy na Anioły i Demony!
Niezła próba wybrnięcia z sytuacji, doceniam ją. Nie mam pojęcia, jak długo rudowłosa przysłuchiwała się naszej rozmowie i ile wie. Oby jak najmniej. Wolę najpierw rozeznać się w sytuacji, nim znów będzie mnie przewiercać spojrzeniem.
– Ciekawy temat. – Ciężko cokolwiek wyczytać z jej twarzy. – Skąd inspiracja? – Te intensywnie niebieskie oczy znów wpatrują się we mnie.
– Bo... – Chwytam mopa, nie wiedząc, co mam zrobić z rękami. – Widziałam taki film, a to dobry pomysł jest, nie? – Nawet dla siebie nie brzmię przekonująco.
– Wprost genialny. Jak według ciebie wygląda Demon? – Jest nieustępliwa. Zazza ma przepraszającą minę, nie wie jak mi pomóc. 
– Mają rogi i chodzą w czarnych ubraniach – brnę dalej. – I mają takie śmieszne ogonki.
– Ogonki. – Unosi brwi. – Ciekawa teoria. 
– A masz inną? – pytam zaczepnym tonem. Najlepszą obroną jest atak.
– Ogonki brzmią dobrze . – Uśmiecha się, a mnie opuszcza co najmniej jedna czwarta napięcia. – Szkoda, że nie powiedziałaś tego zanim pojechaliśmy po kostiumy. 
Dopiero teraz dostrzegam, że ma na sobie napchany do granic wytrzymałości plecak. 
– To innym razem. – Silę się na smutny ton. – Dziś niech będzie to, co obmyślił Haru, a za tydzień inny temat i też będzie dobrze. – Przechylam głowę, obserwując jej reakcję.
– Będzie wprost NIEBIAŃSKO. – Pokonuje ostatni stopień i bezceremonialnie mnie mija. Już sięga do klamki, gdy nagle się zatrzymuje. – Mogę wejść? – pyta, uważnie mnie obserwując.
– Podłoga jest mokra, więc uważaj. – Kiwam głową na znak zgody. I już. Bri jest w moim pokoju.
Nono zamiera wpół kroku. Nie mam pojęcia, co tak właściwie robił, ale zastajemy go koło mojej szafki z ubraniami. Być może to przypadek, w końcu niedaleko stoi stół i kosz na śmieci.
– Bri. –  Chwilowy szok, jaki chwilę temu malował się na jego twarzy, znika jak za dotknięciem magicznej różdżki. 
Zajmujemy miejsca przy stole. Zazza naturalnie, wsuwa się na blat, a w międzyczasie wyciąga puszki z reklamówki. Nono od razu sięga po jedną, a ja idę w jego ślady, jednak w przeciwieństwie do niego nie otwieram napoju. Jeżdżę paznokciami po zawleczce, stukając z rzadka w górne denko. Sytuacja jest zdecydowanie niezręczna. 
– Szczerze mówiąc, liczyłam, że złapię cię samą – odzywa się w końcu Bri, co jest dla mnie takim zaskoczeniem, że niemal wypuszczam piwo z ręki. 
– Kogo? – pytam, nieco bezsensownie. Naturalnie, przecież nie przyszła tu poszukiwać Zazzy. A o Nono powiedziałaby w rodzaju męskim.
– Ciebie. – Jej brwi wędrują ku sobie. – Potrzebowałam babskiej porady... –  Otwiera swoją puszkę, po czym upija łyk. – Wiesz, w końcu chciałaby być twoją przyjaciółką. –  Przypomina mi sytuację w nocy. 
– Och, to mów o co chodzi –  zachęcam ją, starając się unikać patrzenia jej w oczy. Spoglądam na współlokatora, ale wygląda na znudzonego. Tak jak pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. Czy to jest maska?
– Mówiłam: babskiej porady. Tu nie mam samych dziewczyn. –  Słyszę irytację?
– Nie ma problemu. I tak miałem skoczyć pod prysznic. –  Nono podnosi się z krzesełka, odstawiając piwo na blat. Zazza przysuwa puszkę bliżej ściany. Siedzi pomiędzy mną i Bri.
Rudowłosa wygląda na zadowoloną. Ja zaś czuję, jakbym była odrobinę zagrożona. Cóż, zostanie ze mną Demonica. Czy ja naprawdę tak o niej myślę?
Chłopak wyciąga z torby ręcznik i zarzuca go sobie na ramię. Tuż przed wyjściem łapie ze mną kontakt wzrokowy i puszcza oczko.
– Zazza – Bri odzywa się dopiero, gdy drzwi za Nonem się zamykają. – Haru cię szukał. Panikuje, że zostawił komórkę w twoim pokoju, a nie ma się tam jak dostać, bo nikogo nie ma. –  Wygląda na zaaferowaną. Gdybym nie usłyszała opowieści przed chwilą, pewnie byłaby dla mnie przekonująca. 
– Tak? –  Dziwi się Zazza. – W takim razie chyba powinnam pójść do niego i otworzyć pokój... – Zsuwa się z blatu. – Będę za chwilę, nie martwcie się o mnie.
Dlaczego słucha Bri? Dlaczego zostaję z nią sama?!
– Nie spiesz się. – Niebieskooka nie zwraca na nią większej uwagi, skupiona teraz na mnie. – Musimy z Julią omówić jedną dość istotną kwestię, prawda Julio? – Przechyla głowę na bok. 
Zazza niemal wybiega z mojego pokoju. Odnoszę wrażenie, że boi się Bri.
– Nie mam pojęcia, o jakiej kwestii mówisz. –  Odchylam się na krzesełku. Tracę całkowicie zainteresowanie puszką.
– Oj, wiesz. – Wyraz jej twarzy się zmienia. Wygląda na przyjaźnie nastawioną. – Nagadali ci głupot, prawda? O Gabriel i... dowolnym przewinieniu, jakie tym razem wymyślili –  mówi.
Jak widać, nie umiem wciskać ludziom kitu.
– O jakiej Gabriel? – Gram dalej.
– Wiesz o co chodzi. – Jej nozdrza drgają przez chwilę. Potem na jej usta wpływa delikatny uśmiech. – Nie udawaj, przecież się dowiem. A wolałabym od razu wyprowadzić cię z błędu, nim zdążą wcisnąć ci swoje głupie teorie.
– Jacy oni? –  pytam. Być może uzna mnie za kogoś o IQ nogi od stołu, a to nie głupi pomysł.
Wzdycha i wznosi oczy ku sufitowi.
Julio, przestań. Wiesz o Demonach. – Przekazuje mi.
Staram się nie dać nic po sobie poznać. Otwieram puszkę, milcząc.
Wtedy ona zmienia technikę. W mojej głowie rozlega się uciążliwy, rosnący w siłę głos, zmuszający mnie do przyznana się. Słowa napierają na czaszkę, rozsadzają ją, a ja dalej udaję. Jest coraz trudniej, a wtedy drzwi otwierają się z hukiem i w pokoju pojawia się... Molo.
W moich myślach zapada cisza. Nie udaje mi się powstrzymać westchnienia ulgi, ale to już nie ma znaczenia. Niespodziewany gość podchodzi do Bri i pochyla się do jej ucha. Coś szepcze, wskazując palcem na okno. Jej źrenice rozszerzają się, po czym podrywa się z krzesełka. Wygląda na przerażoną.
– Wrócimy do tej rozmowy – rzuca na odchodnym.
Zostawiają mnie samą, a ja nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. To, jak szybko rudowłosa opuściła pomieszczenie zaciekawiło mnie do tego stopnia, że robię coś nieobliczalnego i kompletnie nie w moim stylu. Chwytam za telefon, wciskając go do kieszeni, a potem wypadam z pomieszczenia za nimi. Nono pewnie jeszcze nie wyszedł spod prysznica, ale za to nadpalony papieros leży rzucony niedbale do popielniczki. Mam wrażenie, że współlokator stał pod drzwiami i podsłuchiwał... A może to była Zazza? Nie analizując już dłużej niedopałka, ruszam schodami w dół, w ślad za znikającym dźwiękiem kroków Bri i Molo. Czuję, że dzieje się coś istotnego... Ważnego do tego stopnia, że gonię za kimś, kogo wolałabym uniknąć.

Kolejny rozdział za wami. Chciałam dodać, że pojawiły się dwie nowe zakładki. Pozdrawiam gorąco czytelników! 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hejka! Jestem!
      Rozdział taki długi, że musiałam podzielić sobie czytanie na części xD Ale to dobrze ;D
      Kurde, tyle się dzieje.
      Ja dalej liczę na Julkę i Nono 💓💓💓
      Ciekawe, co knuje Bri. Nie ogarniam jej i chyba jej nie polubię.
      Ciekawe, kto kłamie?
      Nono i Julka - mój shipp! 😂
      Pamiętaj!

      Usuń
    2. Cieszę się, że tak uważasz. Ten rozdział był da mnie bardzo ważny, bo musiałam przekazać wiele informacji, a nie chciałam rzucić workiem faktów tak po prostu w twarz... *.*
      Związek Nono z Julką - to się jeszcze zobaczy, w głównych założeniach czegoś takiego nie ma ^^

      Usuń
    3. To błąd, oni to życie ❤

      Usuń
  2. Ale się porobiło 😯 no ale w końcu wszystko stało się jasne, prawie XD anioły i demony no cóż to będzie mega ciekawe 🙌 jestem za bo taka tematyka jest przeze mnie uwielbiana!
    Zgadzam się z chipem nono i julka 😍 od początku do siebie pasowali, oni mają nawet podobny styl wypowiedzi hahah ich ironia i sarkazm plus żarciki to mieszanka wybuchowa.
    Reszta jest mi zupełnie obojętna czy są czy ich nie ma to bez różnicy, bo jakoś nie przypadli mi do gustu 😕
    Oczywiście sprawdziłam zakładki. Punkt dla Ciebie za pomysłowość i oryginalność 😀
    Czekam na ciąg dalszy,
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam tematykę aniołów i demonów, czytam wszystko co ma z tym związek (błękitnokrwiści, szeptem, etc). Mam nadzieję, że kolejny rozdział nikogo nie rozczaruje ^^

      Usuń
  3. No to teraz Hanni zostanie amonem! (: W końcu tu trafiłam, aczkolwiek to jeszcze nie koniec egzaminów. :(
    Niezwykle intrygująca końcówka. Na pewno coś się stało, skoro Molo wpadł do Bri i nagle opuścili pomieszczenie, mimo że Bri planowała porozmawiać z Julią. Nie mogę się doczekać tej rozmowy.
    „Ej, trochę ogłady! Wyszedłem na chwilę a wy już tam jakieś seksy odczyniacie!” Tak, bo seksy mają odczyn zasadowy, mmm.... Brawa dla Haru! Rozbawił mnie ten tekst. Jak to mawiają: stare, ale jare.
    Zazza przyznała się do bycia kiedyś demonem. Interesujące.
    Ewidentnie Nono dzisiaj grał z Chorwacją i wcielił się w Bjarnasona, hahahae. Oczywiście Haru nie powinien był wypowiadać imienia Nono, skoro doprowadziło to do otwarcia portalu.
    Imię „Inon” kojarzy mi się z angielskim wyrazem „anon”.


    Hahah, widzę, że shipowanie na tym blogu idzie górą i się do mnie uśmiecha. (Nie martwcie się, wszystko ze mną w porządku, to tylko egzaminy, nie wszystek umrę i tak dalej... ;P) Kurde, trzeba dodać inne shipy, bo Nono/Julia to za mało, hahahaha. Myślę o jednym. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shipowanie jest całkiem ok, może nawet coś z tego będzie? Hm. Zobaczymy, bo na razie mam inne rzeczy na głowie!

      Usuń
  4. „– Tak, czy inaczej” – a co to za dziki przecinek? :D
    „pod jej widzi mi się” – „widzimisię” to jedno słowo. Tak, to cudo istnieje w języku polskim.

    Cudo. I tyle. Pochłonęłam ot tak i bardzo mi się podobało, choć teraz mam mętlik w głowie niemniejszy od Julii. Swoją drogą, bardzo dobrze wyszły Ci jej reakcje. Szok w obecnej sytuacji wydaje się czymś zrozumiałym. Z drugiej strony, trudno żeby nie uwierzyła po reakcji Inona na imię – z czymś takim nie da się przejść w chwilę do porządku dziennego, ale też trudno udawać, że nie stało się nic wartego uwagi.
    Takie przestawienie Upadku to interesująca kwestia. Sukowata Gabriel w damskiej wersji… Od razu kojarzy mi się „Constantine”. Aż mam ochotę znów ten film obejrzeć. :D Ogólnie ciekawie to wyszło, no i wyjaśniły się te dziwne imiona, którymi wszyscy się posługują. Widać też tę rozbieżność między powszechnie znaną z Biblii wersją, a tą znaną samym zainteresowany. Co prawda wciąż dziwnie uwierzyć, że grupka studentów to anioły, ale sądzę, że kiedy żyje się wieki, to pragnie się doświadczać. Zresztą co innego im pozostało? No i dalej nie wiadomo, kim w tym wszystkim jest Julia.
    Poważne rozmowy, ale wciąż z zachowaniem tej specyficznej dla tego opowiadania atmosfery. No i końcówka z Bri… Wie, ale co dalej? Jestem bardzo ciekawa, co odkryje, skoro poszła za kimś, za kim nie powinna. Bo dzieje się, a to wciąż zaledwie początek. :3
    Swoją drogą, też czytałam „Błękitnokrwistych” i „Szeptem”. <3 Drugie dość mocno rozczarowało mnie końcówką, ale i tak miło wspominam tę tetralogię. Tak czy siak, ta tematyka jest niezwykle inspirująca, o czym sama wciąż przekonuję się przy pisaniu. ^^ A Twoje opowiadanie jest jednym z lepszych, jakie do tej pory czytałam.
    Z mojej strony to tyle. Weny życzę!

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholerka, wróciłam po tak długim czasie (studia, inne gówna) i od razu mi się po takim komentarzu mordka cieszy! Dziękuję za wskazywanie błędów: człowiek całe życie się uczy ;) Wyraz wyglądał przedziwacznie, a jednak jest. Raaany... Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Hej!
    Sporo mnie tu nie było i już myślałam, że mam sporo do nadrobienia, a tu zieje pustką.
    Mam nadzieję, że jeszcze do nas wrócisz. Rzecz jasna, nie poganiam. Czasami potrzebujemy odpoczynku. (:

    OdpowiedzUsuń