poniedziałek, 4 czerwca 2018

Rozdział siódmy

Szli w górę, by dotrzeć do maleńkiej doliny. Jeden z mężczyzn uparł się, że właśnie tam znajdą to, co spadło z nieba, na to również wskazywała łuna. Już  zaledwie kilka kroków, jeden, jedyny nawis skalny dzielił ludzi od zobaczenia, co emanuje blaskiem, jawiąc się niczym bariera nie do pokonania, choć przecież mężczyźni nieraz paśli owce na tutejszej trawie... Kobieta patrzyła na pozostałych, czując, jak w jej żołądku narastają złe przeczucia. Położyła dłoń na brzuchu, jakby chciała uspokoić emocje. Decyzja zapadła, ten, który prowadził grupę ominął nawis, a zza głazu dał się słyszeć okrzyk zachwytu. Zawołał pozostałych, by i oni zobaczyli, jakie to cuda widzi, a oni poszli. Kobieta na samym końcu, bo wszystko, co nienaturalne, może mieć zarówno dobrą, jak i złą naturę...



Łup. Stuk. Bum.
Moja głowa pęka, a każdy dźwięk wydaje się zwielokrotniony.
Tup, tup, tup...
– I co tam? Żyjesz? 
Odsłaniam oczy, dotąd ukryte pod dłońmi. Spod woalki splątanych, żyjących własnym życiem włosów, spoglądam na pochylającego się ku mnie Nono.  Lekki uśmiech błąka się po jego ustach. Zarost znów wymaga przycięcia, bo włoski zaczynają się podkręcać, co jest wyjątkowo nieestetyczne; choć znam go bardzo krótko, przyzwyczaiłam się do tego, że współlokator prezentuje sobą coś w stylu świadomej niechlujności: utrzymywanie kilkudniowego zarostu pasowało do niego. 
Zamykam oczy, wracając do agonalnego podpierania głowy na łokciach. Siedzę przy stole w naszym pokoju.
Do moich nozdrzy dociera zapach gorącej herbaty, więc rezygnuję z powolnego umierania i jedną dłonią sięgam po kubek. 
– Umiesz się bawić – mówi Nono. Kątem oka dostrzegam, że sięga do oparcia krzesła.
Zgrzyt.
Krzywię się.
– Czemu tak uparliście się na to, że jestem sztywna? – marudzę. – Nie jestem ani sztywniarą, ani androidem, co już ustaliliśmy. – Ze zgrozą uświadamiam sobie, że mój głos brzmi chrapliwie. Nigdy więcej piwa, zarzekam się w duchu. I nigdy więcej Haru, bo to on ma na mnie najgorszy wpływ.
– Pamiętam, co mówiłaś. Ale skoro nie jesteś androidem, to kim? Lub czym? –Współlokator opiera się wygodnie o krzesełko, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
– Nie denerwuj mnie... – ostrzegam, po czym biorę łyk herbaty.
Drzwi otwierają się z impetem, zatrzymując dopiero na ścianie.
TRZASK!
– No siemaneczko, mordki! – Haru promienieje; na twarzy widnieje uśmiech, a oczy aż iskrzą. Jego włosy przykrywa niewielki, czarny melonik, co wygląda dość dziwnie w zestawie zresztą jego ubrań: luźną, szarą koszulką z nazwą jakiejś kapeli, znoszoną ramoneską, dziurawymi spodniami i nieodłącznymi glanami.
– Puka się – warczę na niego, rozcierając skronie, ale on się tym kompletnie nie przejmuje. Nie fatygując się zamknięciem drzwi, podchodzi i czochra moje włosy jeszcze bardziej. Zajmuje ostatnie w wolnych krzeseł.
– Kto się puka? – Śmieje się. – Bo na pewno nie wy!
– Co przywiało cię tu bladym świtem? Dopiero jedenasta – zauważa Nono. Jemu widać nie przeszkadzają otwarte drzwi, przez które już wlatuje dym z korytarza.
Wzdycham, postanawiając własnoręcznie je zamknąć. Powstrzymuję się przed ostentacyjnym trzaśnięciem tylko dlatego, że nie wytrzymałaby tego mój biedny, przepity mózg. 
– A, tak wpadłem, bo dziś jestem komitetem organizacji imprezy...
Słysząc to, jestem w połowie drogi na swoje miejsce. Wydaję z siebie zduszony jęk.
– Jakiej imprezy? – Dopytuje Nono.
– Jakiejkolwiek Julietta sobie zażyczy! – Posyła mi zadziorny uśmiech. Odwzajemniam go spanikowanym spojrzeniem. W odpowiedzi Haru do mnie mruga, po czym poprawia melonik. – Skoro zostajesz z nami na dłużej, musimy dopilnować, żebyś czuła się wspaniale i była dopieszczona. Proponuję imprezę tematyczną, co na pewno zaaprobujesz. Moja sugestia... – robi dramatyczną pauzę, unosząc ręce. – Lata dwudzieste.
Docieram już do krzesełka i opadam na nie niczym staruszka. Jeśli się nie odezwę, może porzuci tę idiotyczną ideę?
– Dwudziestego wieku? – Współlokator unosi brew, wyraźnie domagając się szczegółów.
– Taa... Wiecie, te pióropusiki na głowach, kobiece, nieco zbyt strojne sukienki, nogi Julietty... – Znów na mnie patrzy, a w jego oczach pobłyskują iskierki. 
– Nie chcę imprezy. – Mam pochmurną minę. Wyczuwam niesubtelną aluzję do mojego wczorajszego popisu. Pobrudziłam spodnie keczupem, zdjęłam je i w przebłysku pijackiego intelektu wrzuciłam do ogniska. A potem narzekałam, że dookoła śmierdzi spaloną szmatą. Dobrze, że pozostali mieli z tego ubaw.
– Oj, nie daj się prosić... – Haru splata dłonie pod brodą, mrugając uroczo. – Tęsknię za tymi kolankami...
– Haru – upomina go Nono. – Julia jest jeszcze „wczorajsza”.
– Otóż to. – Posyłam współlokatorowi uśmiech pełen wdzięczności.
– Ale mamy SOBOTĘ! – Blondyn obstaje przy swoim. – Jutro umrzesz całkowicie, ale dziś impreza!
– Wrócimy do tego tematu później – ucina Nono, w moich oczach osiągając rangę rycerza.–
– Niech będzie i tak – zgadza się Haru i zaczyna szeptać. – Porozmawiajmy o Julii.
– Czemu szepczesz? – Przewracam oczami. Nie rozumiem tego człowieka w ogóle.
– A mam krzyczeć? – przekomarza się.
– Uderzę cię. Tym oto krzesłem, na którym siedzę – grożę, choć każdy w tym pokoju zdaje sobie sprawę z tego, że w moim aktualnym stanie mogłabym co najwyżej się na niego przewrócić.  Mimo to Nono przykłada dłoń do ust, ukrywając uśmiech.
– Powiedz, kim jesteś – kontynuuje blondyn, nadal szeptem, co udziela się i mi.
– Julią. Studentką pierwszego roku ASP – odpowiadam.
– Tak, a poza tym? – Unosi brew.
– Zodiakalnym rakiem.
– To masz coś wspólnego z Haru! – Nono odzywa się niespodziewanie. – Haru jest rakiem mózgowym...
Blondyn uderza go pięścią w ramię, nie odrywając ode mnie wzroku, a ja nie umiem opanować rozbawienia. Chichoczę. Wypiłam już całą herbatę i muszę przyznać, że czuję się lepiej.
– A takie inne, prawdziwe imię? – drąży nadal właściciel melonika, którego ego zdążyło już przecierpieć zniewagę. 
– Julia. Jestem Julia, do cholery! Byłam Julią, jestem Julią i będę Julią! – Dla podkreślenia swej stanowczości tupię nogą. 
– Doskonale wiesz, że nie jest taka jak my, weź odpuść, kretynie. – Nono wstaje od stołu, wsuwając dłoń do kieszeni. – Idę zapalić. Idziesz ze mną? – rzuca do Haru, ale wyraźnie nie oczekuje odpowiedzi, bo opuszcza od razu pokój.
– Słyszysz i mówisz. – Chłopak mruży oczy. – Mam strzelać? Znam wszystkie imiona... – Czy tylko mi się zdaje, czy w ten sposób stara się mi grozić?
– Imponujące. – Przekrzywiam głowę. – Chińskie też? – Przyjmuję buntowniczą postawę. 
Blondyn się rozluźnia. Jakby zeszło z niego trochę powietrza. Opada na oparcie krzesełka.
– Ty serio nic nie wiesz... – Nawet nie stara się ukryć rozczarowania. – Bez Bri się nie obejdzie...
– Żadnej Bri! – oponuję. Nie planuję się z nią zadawać w ogóle.
– Tak czy inaczej – mówi, wstając – nie jesteś tą, na którą czekają. Wiedziałabyś o tym. Jeśli coś sobie przypomnisz, daj znać. I czekam na esa z miejscem imprezy. – Już go nie ma.
Głupi Haru – narzekam w myślach. 
Specyficzny. – Odpowiedź Nono przychodzi szybko. Mimowolnie się wzdrygam. Podejmuję też decyzję: oni wiedzą, jak opanować „głośne” myśli. Skoro wycisnęli ze mnie tajemnicę, są zobligowani do tego, by nauczyć mnie tej sztuki. Najlepiej, by zajęła się tym Zazza, bo wydaje się najbardziej pomocna z nich wszystkich. Ale to już później, bo ogarnia mnie nieprzemożona senność...

Posiadanie grupy znajomych, jacykolwiek by oni nie byli, ma swoje plusy.  Bri nadal się nie ujawnia, ale Zazza jest nieoceniona. Podczas, gdy ucinam sobie drzemkę, ona szykuje dla mnie kanapki. Budzi mnie delikatnym trącaniem palcem w nos. 
– Śniadaniokolacja – oznajmia, dygając niczym służka, gdy wracam do świadomości.
Dziś ma na sobie czarną, koronkową bluzkę i krótką spódniczkę z trzech falban w kolorze oberżyny. Naturalnie, całość zwieńczają glany. 
– Jesteś kochana! – Podnoszę się do pozycji siedzącej. Kładę talerz na kolanach, po czym przypuszczam atak na bułkę z pomidorem. Coś wspaniałego! Mój żołądek jest zachwycony.
– Haru kazał zapytać, gdzie w końcu ta impreza. – Kręci włosy na palcu.
– Ja nigdzie nie wychodzę – mówię niezbyt wyraźnie pomiędzy kęsami.–
– To organizujesz i nie idziesz? – Jej oczy otwierają się szeroko, stając się irracjonalnie wielkie.
Jak go spotkam, to pogryzę, przysięgam!
– Spokojnie, postaraj się opanować... Krzyczysz... – Krzywi się.
– Słyszycie każdą moja myśl? – Odkładam pieczywo. Całkowicie straciłam apetyt.
– Coś ty! – Śmieje się. – Tylko te nacechowane silnymi emocjami. Gdybyśmy słyszeli każdą myśl, nie zadawalibyśmy pytań – wyjaśnia, jakby mówiła o czymś całkowicie naturalnym. – Chcielibyśmy mieć pewność...
– Jak to opanować? – Wchodzę jej w słowo. Czy Nono słyszał, jak określiłam go „męskim” na wczorajszym ognisku?
– Nauczysz się. To coś jak trzymanie języka za zębami. – Siada na blacie stołu. – Wiesz... Gdy ukłujesz się igłą w palec, to nie krzyczysz od razu „boli!”, ani nie wybuchasz płaczem jak małe dziecko. Skrzywisz się, przemilczysz... Tak samo z myśleniem. Poćwicz z Nono, czy coś.
– Ćwiczyć z Nono? Jak? 
– No... Próbuj przekazywać myśli. Podeślij mi jakieś zdanie, tak na próbę. – Zachęca. – I nie martw się, Bri jest za miastem, razem z Bado i Molo. Kupują kostiumy na twoją imprezę...
Zabiję go!
– O, widzisz? – Uśmiecha się. – Emocje wkładane w myśl, tak to działa. – Przymyka lekko jedno oko. – A teraz spróbuj wzbudzić sztuczną emocję i mi coś przesłać.
Sztuczną emocję? Muszę się skupić. Koncentruję się, chcąc przekazać Zazzie zdanie. Patrzę na nią pytająco, a ona kręci przecząco głową. 
– Nic, cisza. – Potwierdza moje przypuszczenia o porażce.
Sztuczna emocja... Może emocja z przeszłości? Co czułam, gdy umarł mój ukochany szczur?
Ala ma kota.
Tak, świetnie! Jeszcze raz!
„Kot ma Alę”. Już wiem, że komunikat pozostał w mojej głowie. Już mam spróbować jeszcze raz, ale jedna rzecz bardzo mnie ciekawi.
– To działa tylko na negatywne emocje? – pytam. Nie chciałabym, żeby Nono za każdym razem musiał przywoływać smutek lub złość, kiedy coś mi przekazuje. 
– Na początku tak – mówi po chwili zastanowienia. – Potem jest lżej, wykorzystujesz do tego coraz mniej energii, staje się to naturalne. Jak z mówieniem, kwestia wprawy. – Wzrusza ramionami.
– A jak to zablokować? – To zagadnienie nurtuje o wiele bardziej.
– Każdy ma swój sposób. – Wypuszcza z dłoni pasemko. – U mnie działa pusta myśl przy każdej emocji, nie wiem, co robi Nono, ale Haru się śmieje albo rzuca dowcipem. I palenie opanowuje emocje. Wiesz, rozluźnia organizm.
To stąd ta zasłona dymna. 
Zazza zeskakuje zgrabnie z blatu. 
– Pora na mnie. Przemyśl lokalizację imprezy, bo Haru nie odpuści i ściągnie wszystkich do twojego pokoju – radzi. – Ja zmykam, mam kilka spraw do ogarnięcia.
Zostawia mnie samą, a ja podświadomie kieruję wzrok na interaktywny portret mnie samej, wiszący nad łóżkiem Nono. Wisi krzywo, jak wisiał, spoglądając na mnie skonsternowanym wzrokiem.

Zbieram rzeczy. Przyda mi się prysznic, tego jestem pewna. Zostałam zbombardowana szokującymi wiadomościami, a przemyślenia pod strumieniem wody są zawsze tymi najbardziej trafnymi. Wychodzę z pokoju, tym razem nie potykając się o nikogo; mijam za to dwóch palaczy. Jednego amatora tytoniu rozpoznaję, to Lis.
– Cześć! – witam, go, ściskając ręcznik pod pachą. – Dawno cię nie widziałam – zagaduję.
Chłopak patrzy na mnie z nutą wrogości, choć może mi się tak tylko wydawać.
– No cze. Już nie jestem w paczce, to się widywać nie będziemy. – Gasi papierosa, którego zdążył spalić zaledwie w połowie. Zostawia zdziwionego kumpla, odchodząc w głąb korytarza.
– Jesteś od Bri? – pyta nieznajomy.
– Nie. Totalnie nie jestem „od Bri”. – Nie umiem opanować grymasu twarzy, któremu towarzyszy nieprzyjemne ściskanie w żołądku. To uczucie towarzyszy mi podczas zażywania higieny, aż do do momentu, gdy wracam do siebie. 
Gdy wracam spod prysznica, Nono siedzi w pokoju. W sumie, określenie „siedzi” nie jest tu zbyt trafne, gdyż współlokator zwisa połową ciała z łóżka, leżąc na brzuchu. Glanów oczywiście nie raczył zdjąć, ale nie interesuje mnie, co trzyma w swoim legowisku. Bardziej rzuca mi się w oczy błotnisty trop, ciągnący się do miejsca, w którym zaległ. 
– Nie mogłeś chociaż wytrzeć tych buciorów? – jęczę, skapując pojedynczymi kroplami wody z włosów. Ręcznik, który zabrałam ze sobą do ich osuszenia, na niewiele się zdał, ponieważ słuchawka prysznicowa zadbała o to, by zamoczyć dokładnie wszystko w swoim polu rażenia, włączając w to moje ubrania na zmianę. Ciuchy udało mi się jakoś wyżąć, z kosmykami było gorzej. Rzucam mokre rzeczy na krzesło i zrezygnowana ruszam po miotłę. Im mniej wody rozniesie błoto, tym lepiej. Teraz mam szansę w miarę szybko to ogarnąć.
Rozległo się pukanie. Stojąc koło drzwi, dzierżąc miotłę w dłoni, otwieram je. W progu stoi Haru. Krytycznym spojrzeniem obrzuca moje przemoczone ubrania oraz nie-taki-artystyczny nieład na głowie, po czym unosi brwi.
– Lecisz na sabat? To może nie będę przeszkadzał... – Kąciki jego ust wędrują ku górze.
– Grabisz sobie... – Wkładam w tę wypowiedź cały jad, na jaki mnie stać.
– Za to ty wymiatasz! – Trąca mnie palcem wskazującym w nos, podśmiewając się pod nosem. Mija mnie, za nic mając błoto na podłodze, a co więcej: roznosi je jeszcze bardziej. Bezceremonialnie siada na łóżku obok Nono, klepiąc go mocno dłonią po plecach. – Wstawajcie, zwłoki!
– Macie jakiś cel życiowy w budzeniu mnie? – Współlokator powoli wstaje z łóżka. Na twarzy odbiła mu się faktura koca, na który leżał, a oczy przypominają szparki.  – Czego chcecie?
– Bri wróciła i węszy – oznajmia Haru, wyjątkowo poważny.
– Węszy? – Włączam się do dyskusji. 
– Chyba wie, że wiemy, a co więcej podejrzewa, że ty wiesz, że my wiemy. – Krótką chwilę analizuję, co właśnie do mnie powiedział.
Nono momentalnie wraca do świadomości. O tym, że spał, świadczy jedynie odbicie kratki na jego twarzy.
– Gdzie Zazza? Trzeba to obgadać. Julio, jesteś z nami? – Patrzy na mnie wyczekująco, a ja mam wrażenie, że naprawdę zależy mu na tym, żebym odpowiedziała twierdząco.
Niestety, nie jestem w stanie tego zrobić.
– Nie wiem, czy jestem z wami, ale zdecydowanie nie jestem z Bri.
Chłopcy wymieniają między sobą spojrzenia. Haru kiwa głową na znak zgody. Nono nabiera powietrza głęboko w płuca.
– To może zbyt szybko i pochopnie, ale powinnaś o czymś wiedzieć... 



Cześć wam wszystkim! Mam nadzieję, że ten rozdział się udał i jesteście ciekawi, co Nono ma zamiar powiedzieć Julii. Następny (ósmy) będzie z załącznikiem. Pozdrawiam!
PS: Nie obrażę się o wytknięcie błędów ;).

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ala ma kotaaa
      Kot ma Alę

      Dzisiaj u mnie w klasie to śpiewali xD

      Usuń
    2. O kurde...
      Coraz bardziej się wkręcam 💓💓💓
      Nono i Julia - shipp życia 😍😍😍
      Kocham, uwielbiam!
      "– Julia. Jestem Julia, do cholery! Byłam Julią, jestem Julią i będę Julią!"
      Podoba mi się ten fragment. Ostatnio czytałam, że 'Julia' to najpopularniejsze imię dla dziewczynki, w Polsce :D
      "Podczas, gdy ucinam sobie drzemkę, ona szykuje dla mnie kanapki. Budzi mnie delikatnym trącaniem palcem w nos." - też tak chcę 😯😯😯
      Ajajajajajaj, czekam na next, jestem beznadziejna w długich komentarzach, ale wiem, że "Ciekawy, fajny" itd. Nie zadowala

      Usuń
    3. Cieszę się że się wkręcasz ^^ A Julka to faktycznie popularne imię, ale mi się tam podoba *.*

      Malusiuu, a kiedy pojawi się coś u Ciebie na HFTM?

      Usuń
    4. Malusiaa, uwielbiam Twoje komentarze! Zawsze morda mi się śmieje, kiedy je czytam! (:

      Usuń
  2. Przerwałas w takim momencie XD ty zlosnico, chcesz żebyśmy umierali z frustracji próbując zgadnąć co nono powie Julii
    Humor jak zawsze nie opuszcza bohaterów. Zdziwiła mnie kolejna impreza. Ci ludzie chyba nie mają co robić haha
    No i co z tą całą Bri?
    Czekam na odpowiedzi w przyszłych rozdziałach,
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ucieszysz się przyszłym rozdziałem :D Dzięki za czytanie :D I pozostawanie ze mną (miałam dodać rozdział dzisiaj, ale kulturalnie wychodzi okropnie długi a nie mogę go rozdzielić na 2 ;( Podejrzewam, że wrzucę we wtorek.

      Usuń
  3. Nono, jak ty śpisz?! Szacun, ja bym nie potrafiła tak zasnąć.
    To, że Ala ma kota,
    pierwsze przyszło Julii do głowy? No cóż o ciekawie... Mnie inne rzeczy do głowy przychodzą. Niebezpiecznie byłoby nie mieć kontroli nad przesyłaniem swych myśli. Ciekawy pomysł, Julio: kot ma Alę! Że też na to nie wpadłam! Może ma jeszcze skrzydła? ;P
    Spodobało mi się to,
    że nazwałaś palenie (które ułatwia ukrycie emocji) zasłoną dymną. Uwielbiam ten fragment:

    Powiedz, kim jesteś – kontynuuje blondyn, nadal szeptem, co udziela się i mi.
    – Julią. Studentką pierwszego roku ASP – odpowiadam.
    – Tak, a poza tym? – Unosi brew.
    – Zodiakalnym rakiem.
    – To masz coś wspólnego z Haru! – Nono odzywa się niespodziewanie. – Haru jest rakiem mózgowym...

    No nic, tylko żyć i nie umierać. :)
    – Grabisz sobie.
    – Za to ty wymiatasz.
    Padłam i zmartwychwstać nie potrafię.
    Błędy:
    Zajmuje ostatnie w wolnych krzeseł. Wiadomo, że „z”, chyba że gramatyka polska zdążyła się w tym czasie zmienić.
    „dlatego, że nie wytrzymałaby tego mój biedny, przepity mózg.” Wytrzymałby. Ciekawe, bo nowy smartfon też mi poprawia na „wytrzymałaby”. Muszę wyłączyć przewidywanie tekstu.
    „Moja sugestia... – robi dramatyczną pauzę, unosząc ręce. – Lata dwudzieste.” „Robi” raczej wypadałoby napisać wielką literą.
    „jeszcze „wczorajsza”.–” O jeden myślnik za dużo.
    W tym przypadku również jest o jeden myślnik za dużo:
    – Wrócimy do tego tematu później – ucina Nono, w moich oczach osiągając rangę rycerza.–
    Tu także:
    – Ja nigdzie nie wychodzę – mówię niezbyt wyraźnie pomiędzy kęsami.–

    Chyba że ja o czymś nie wiem i wcześniej nie zwracałam uwagi na takie myślniki. To bardzo prawdopodobne.

    „Słyszycie każdą moja myśl?” Tutaj wiadomo, o co chodzi, a jeżeli nie, to biega gówno w beczce, hahhahahah. O ile potrafią biegać.

    Czekam na kolejny rozdział, ale obawiam się, że prędko go nie przeczytam. Egzaminy. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale się czyta ;) Pozostawiasz mnie z niedosytem i milionami pytań w głowie: co dalej? Czy Julia nauczy się opanować swoje myśli? O czym ma wiedzieć i co skrywa postać Bri?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Oby był jak najszybciej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. „Ręcznik, który zabrałam ze sobą do ich osuszenia, na niewiele się stał” – zdał ;)

    Trochę mnie nie było, ale już nadrabiam, zwłaszcza że w przelocie widziałam, że się dzieje. Na razie jednak wnioskuję przede wszystkim tyle, że impreza była przednia, choć nie dziwię się, że Julia nie chce tego powtarzać. Ta akcja ze spodniami… Mój Boże, piękne. A Haru aż się prosi, żeby go jednak tym krzesłem zamordowała, chociaż osobiście uwielbiam poczucie humoru tego gościa. xD
    Uwielbiam sposób, w jaki przeplatasz poważne sprawy z takim… cóż, luzem, bo tak się na pierwszy rzut oka zachowują. Traktują Julię tak, jakby po prostu nie rozumiała podstaw. Ot taka studentka nieogar, którą wszyscy i tak chcą w paczce. Co z tego, że dziewczyna nie ma pojęcia, co się dzieje? Zwłaszcza do Haru to nie dociera, a on doszukuje się w niej kogoś więcej. I mam wrażenie, że to łączy się z tą krótką sceną, którą wrzuciłaś na początku. Co też ci ludzie tam zobaczyli…?
    Też podobał mi się kawałek o byciu Julią. :D Chociaż mnie w głowie paradoksalnie od razu zaczął grać kawałek Bandy i Wandy – „ Nie będę Julią”. xD
    Lubię Zazzę. :3 Faktycznie jest najbardziej praktyczna, a do tego cudownie miła. No i uświadomiła Julię, jak działają te przesyłane myśli, a to już coś. Na pewno jej pomoże, bo takie wymykające się spod kontroli zdolności to nic dobrego. A jeśli chodzi o Nono, ja tam na tę chwilę widzę w nich materiał na dobrych przyjaciół. A czy parę? Na tym etapie niekoniecznie. ^^
    No i (tak jak i Julia) doczekałam się wyjaśnień. Coś tam wiem, bo i tak sobie zaspojlerowałam zakładką (te rysunki są cudne, tak swoją drogą! <3), ale i tak nie mogę się doczekać, by tę rozmowę przeczytać. :D Tak więc ja tu kończę i lecę do ósemeczki. ^^

    Nessa

    OdpowiedzUsuń